Trudno nie ulec naciskom i w sumie to sa uzasadnione, ale po powrocie z wakacji jakos nie bylo ani czasu ani checi na krecia robote tzn przegladanie zdjec i caly ten mozolny proces umieszczania ich na blogu. Tak wiec zebralam sie po grozbach i prosbach do publikacji. Kolejne posty to beda kolejne dni naszego pobytu, mysle, ze to pozwoli nam lepiej wspominac te cudne chwile, a wam podazac za nasza przygoda we wlasciwy sposob.
Na wakacjach bylismy we Francji, konkretniej Bretanii, i szczegolowo w La Fousnant. Wybralismy kamping sieci FranceLoc i nie zawiedlismy sie. Bylo czysto, blisko do oceanu (50m), przyjaznie i nie drogo. La Grand Large. 4 gwiazdki, ponad 200 domkow, kilkadziesiat pol namiotowych i jako ze byl czerwiec, prawie zero ludzi, a ci obecni to w wiekszosci emeryci swoim zachowaniem nie wadzacy nikomu. Raj.
Od poczatku. Czyli dzien 2.
Tak, jasne ze byl jakis pierwszy, ale zaczal sie dopiero po 18.00, bo wlasnie o tej godzinie dotarlismy do celu i bylismy tak zmeczeni, ze jedyne co pamietam, to nieprzeparta chec polozenia sie spac. Pojechalismy tylko cos zjesc w miasteczku i wrocilismy do kampingu. W zasadzie nie ma o czym pisac.
Za to 2 dnia ranek przywital nas wspanialy. Sloneczny, spokojny i kojacy. Kamping obsadzony jest drzewami, w ktorych mieszkaly setki pieknie spiewajacych ptakow. Te ptasie trele towarzyszyly nam przez cale dwa tygodnie. Ponizej na zdjeciu widok na nasz domek. Mielismy rowniez przynalezne miejsce parkingowe na samochod. W tym malym domku miescily sie: 2 sypialnie, ubikacja, kuchnia, lazienka z prysznicem i salonik. Wszystko na 20 m kw. Cud ergonomii. Dodam tylko, ze kuchnia w pelni wyposazona. Ale o tym w kolejnych postach.
Po sniadaniu pojechalismy na zakupy i popoludniu wybralismy sie na plaze. Widok ponizej to plaza wschodnia, mniej atrakcyjna, ale na spacery jak najbardziej sie nadawala
niedziela, 1 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz